Skip to main content

    Co jest na samej północy Islandii? Ktoś mało wrażliwy na piękno kraju powie, że dokładnie to samo, co wszędzie indziej na wyspie. Również sami Islandczycy często bagatelizują walory tego miejsca, mówiąc, że nic tu nie ma. I owszem. Nie ma przytłaczających wodospadów, majestatycznych gór, budzących respekt lodowców. Jednak ja powiem, że północ to nieokiełznana dzikość, to świeży podmuch Arktyki i surowa tundra. To rejony, do których dociera już minimalna liczba turystów, są więc szczególnie ciche, puste i jeszcze bardziej odizolowane od świata zewnętrznego. Co nas przywiodło na ten opuszczony kawałek ziemi? A piękno przyrody oczywiście! Hvalvík i przylądek Rauðinúpur to główne punkty naszej podróży, na deser – mocno komercyjny Arktyczny Krąg (eng. Arctic Henge, isl. Heimskautsgerðið). Bierzemy pod lupę półwysep Melrakkaslétta.

Półwysep Melrakkaslétta w drodze na Arktyczny krąg.

 

Półwysep Melrakkaslétta – Czy to już Koniec Świata?

    Północ Islandii to dość obszerne pojęcie. Sprecyzujmy zatem. Półwysep Melrakkaslétta, o którym dzisiaj mówimy to obszar położony między Kópasker a Rauðinúpur. Bardziej północno – wschodnia Islandia niż sama północ. Użyłam określenia północnej Islandii ze względu na to, iż jest to najbliżej wysunięta część główniej wyspy w kierunku koła podbiegunowego (w tym kontekście północą można również nazwać Fiordy Zachodnie). No, ale do rzeczy.

    Pierwsze problemy z tym terenem pojawiły się już na etapie planowania. Miejsca tak rzadko uczęszczane, są słabo opisane, ich nazwy potrafią być mylące, a lokalizacje czasami nie do odnalezienia. Nie zniechęcało mnie to, wręcz przeciwnie. Parłam do przodu i przekopywałam stronki polskie, angielskie i islandzkie. Na sam koniec uratowała nas trochę aplikacja Maps.me. Konkluzja jest taka, że zamierzone cele osiągnęliśmy 😛

 

Kópasker – Poszukiwania Hvalvík i Gatastapi.

    Kópasker to pierwsze miasteczko, do którego dotarliśmy. Nie planowaliśmy zwiedzania. Chodziło nam raczej o jako taką cywilizację, która pozwoli nam na zasięgnięcie języka w celu zlokalizowania pierwszego właściwego punktu wyprawy – tj. plaży Hvalvík i Gatastapi. Internet podawał info, że miejsce to znajduje się właśnie w pobliżu Kópasker. Niestety. Jak na prawdziwą mieścinę na końcu świata przystało, nie spotkaliśmy żywej duszy. Tutaj na pomoc ruszyła wspomniana apka Maps.me. Powiem szczerze, że nie spodziewaliśmy się tak oczywistego rozwiązania 😛

 

Hvalvík i Gatastapi, Czyli Czarna Plaża i Skały. Jak na Islandię Przystało!

    Zostawiamy auto na „parkingu” i ruszamy na kilkuminutowy spacer. Szybko pojawiają się mroczne i tak typowe dla kraju formacje skalne. Schodzimy na dół i doznajemy lekkiego szoku. Widzieliśmy już przecież nie jedną czarną plażę. Ta jednak jest inna. Kamienie są bardzo rozdrobnione. Osiągnęły niemalże poziom drobnego czarnego pyłku. Taka… pierdoła, mała rzecz, a zainteresowała nas przez dłuższą chwilę. Później swoje pięć minut przeżyły bazaltowe kolumny, imitacja Żelaznego Tronu z Gry o Tron (nasza mocno naciągana teoria xD) i ciekawskie foki, których obecność zawsze napawa uczestników wyprawy pozytywną energią.

    Na plaży spędziliśmy chyba lekko godzinę. Dużo czasu zajęło nam poszukiwanie „jaskini”, której fotkę znaleźliśmy w necie. Uznaliśmy, że podobnego cudu tutaj nie ma i poczuliśmy się lekko oszukani prawdopodobnym fotomontażem. Cóż… Magia fotografów i Photoshopa czasami nie ma granic.

Mijając miasteczko Kópasker docieramy do czarnej plaży Hvalvík i Gatastapi.

 

Przylądek Rauðinúpur i Głuptaki Zwyczajne.

    Przylądek Rauðinúpur to wspaniałe miejsce dla miłośników ornitologii! Można tu siedzieć długie godziny i obserwować całe setki czy tysiące ptaków przeżywających swe zaloty czy budujące gniazda. Co jakiś czas jakaś bardziej odważna ptaszyna może się Wami zainteresować, podlatywać często i również bawić się w obserwatora 😛

    Ogólnie powiedziałabym, że sensownie jest odwiedzić to miejsce jeżeli macie strzelbę 300mm, a najlepiej i więcej. Oj, siedząc przy klifie tak bardzo marzyłam o jasnym obiektywnie 500mm… To by było idealne. Wtedy pewnie spędziłabym tam cały dzień. My sprzedaliśmy nasz teleobiektyw kilka miesięcy temu. Był za ciemny, a co za tym idzie – jakość zdjęć nie była zadowalająca, lekko mówiąc. W każdym razie Monika z podróżowisko.pl poratowała nas swoją lustrzanką ze szkłem 300mm, więc mieliśmy też szansę na ptaszyska popatrzeć 😛

    A co w ogóle można obserwować? A głównie głuptaki, zwierzęta typowo towarzyskie, żyjące w koloniach. Gnieżdżą się na wyspach oraz stromych i skalistych wybrzeżach strefy umiarkowanej i chłodnej. Nie ma ich jakoś specjalnie dużo na Islandii, w Polsce podlegają ścisłej ochronie gatunkowej, a najwięcej okazów spotkacie na wybrzeżach Wysp Brytyjskich.

    Głuptaki. Cóż to za dziwna, mało zachęcająca nazwa? Pochodzi z czasów, gdy na nie polowano. Ich przywiązanie i miłość do potomstwa, nie pozwalała dorosłym na ucieczkę. Siedzieli na gniazdach do końca. Oczywiście, ludzie je zabijali, po czym ochrzcili „głupimi ptakami” myląc rodzicielską troskę z głupotą. Człowiek jak zawsze pozostaje największym wrogiem natury…

    Aby dotrzeć na miejsce należy dojechać na sam koniec półwyspu Melrakkaslétta. Pod koniec natraficie na bramę, można ją spokojnie otworzyć, ale należy od razu zamknąć i czym prędzej wrócić do auta. Obowiązuje zakaz wysiadania z samochodu dopóki nie dotrzecie do farmy. Jest to miejsce masowego gniazdowania wojowniczych rybitw. Lepiej ich nie drażnić 😛

    Parkujecie auto przy farmie. Stąd czeka Was według internetu ok. 40 minut łatwej wędrówki. Według nas – 20. Przechodzicie przez furtkę, mijacie farmę, idziecie groblą (jest bardzo niewygodnie i kamieniście, zalecane obuwie za kostkę, bo chuchamy na zimne 😛 ), a później lekko pod górę. Zobaczycie przed sobą latarnię. Nie trzeba do niej dochodzić, odbijcie w prawo. Powinniście widzieć wznoszące się co i rusz ptaki.

Przylądek Rauðinúpur i wszechobecne ptaki.

 

Arktyczny Krąg (eng. Arctic Henge) w Raufarhöfn.

    Arktyczny Krąg (eng. Arctic Henge) znajduje się w Raufarhöfn. Najbardziej wysuniętej na północ osadzie na głównej wyspie. To już tylko kilka kilometrów do koła podbiegunowego.

    Krąg wzorowany jest na nordyckiej mitologii, a ściślej mówiąc: współczesnej wersji anonimowych wierszy staronordyjskich – poemat Völuspá.

    Heimskautsgerði ma około 50 metrów średnicy, a tworzą go 6-metrowe bramy wychodzące na główne kierunki. Wewnątrz koła stoi 10-metrowa kolumna na czterech filarach. Ma ona zostać zwieńczona ciętym pryzmatem, który rozdzieli światło słoneczne na podstawowe kolory. Otwór między filarem jest skierowany w stronę głównych kierunków, zatem słońce o północy można będzie zobaczyć z południowej bramy przez środkową kolumnę i północną bramę. Gra światła i cienia ma podążać za porą dnia. Arctic Henge jest jak ogromny zegar słoneczny (podobnie jak starożytny Stonehenge) i jego celem jest uchwycenie promieni słonecznych oraz rzucanie precyzyjnych cieni. My pryzmatu nie widzieliśmy, wnioskujemy zatem, iż Arctic Henge jeszcze w pełni nie dokończono.

    Jak dla nas Arktyczny Krąg (eng. Arctic Henge) to zwykły wabik na turystów. Ktoś wpadł na pomysł, że w ten sposób ożywi turystykę regionu, ot i cała tajemnica. Wieje komercją i mocno wymuszoną atrakcją. Trzeba jednak przyznać, że ten pseudo- Stonehenge to całkiem fotogeniczny kopiec kamieni, a jeżeli rzeczywiście prezentować będzie słońce o północy w wyjątkowy sposób, to może być fajną ciekawostką.

    Mając również podłoże w nordyckiej mitologii (poemat Völuspá), ma niezwykłą historię. Tylko… czy ktoś zada sobie trud jej zgłębienia?

Arktyczny Krąg i miasteczko Raufarhöfn.

 

Półwysep Melrakkaslétta. Tak daleko od turystycznego szlaku.

 

    Nie ma co ukrywać, półwysep Melrakkaslétta nie odwiedzą wszyscy. Nie jest to rejon tak mocno nasycony historią jak Þingvellir Park, tak imponujący jak Wodospad Goðafoss, czy tak wyjątkowy jak rejon Landmannalaugar.

    Jest to raczej zapomniany przez Boga, niemalże pusty kawałek ziemi na dalekiej północy. Miejsce mroczne, ciche i pozbawione nuty komerchy (no może poza Arctic Henge xD). Komu się spodoba? Każdemu chadzającemu własnymi ścieżkami, miłośnikom islandzkiej nicości, na pewno wielbicielom zwierząt i poszukiwaczom pewnego rodzaju alternatywy.

    Nie spodziewajcie się „ochów” i „achów”. Tutaj możecie liczyć na bliższy kontakt z naturą. Mam na myśli nie tylko obserwację ptaków. To właśnie w okolicach Melrakkaslétta ni stad, ni zowąd drogę przebiegały nam stada koni, to tutaj atakowały nas waleczne rybitwy i podlądały nas młode ciekawskie foki.

    Melrakkaslétta sprzyja wyciszeniu i jest swojego rodzaju pewnym smaczkiem islandzkim. Dotrą tutaj tylko Ci, którzy podróżują poza szlakiem albo Ci, którzy Islandię odwiedzają po raz n-ty, ale też fotografowie i łowcy niestandardowych ujęć. Dotarliśmy również i my.

 

Islandia – karta kraju, podstawowe informacje i inne posty.

Podobne: Południe (Walia), Cassis (Francja)

 

 

 

Join the discussion 2 komentarze

Leave a Reply

Facebook