Skip to main content

    Perast, bo Zatoka Kotorska to nie tylko Kotor! Niegdyś jego antagonista, rywal w walce o regionalne wpływy. Ale jak to zwykle w życiu bywa: czas wszystko weryfikuje i ma swoje własne plany. Tak było również w przypadku tej cudownie położonej osady. Utrata znaczenia miasta, częściowe wyludnienie, mocne trzęsienie ziemi… Ciemne chmury zawisły nad prężnie działającym kiedyś miasteczkiem portowym. Z perspektywy czasu… powiedziałabym, że dobrze się stało. Perast jest obecnie miłą odskocznią od mocno turystycznego sąsiada, oazą spokoju Boki Kotorskiej, krajobrazem jak z pocztówki w towarzystwie pobliskiej góry Kason i domem szczęśliwych kilkuset mieszkańców. Przedstawiamy miasteczko znane jako perła czarnogórskiego Adriatyku, jak również napiszemy o przygodach, jakie zaoferowała nam sama trasa Kotor – Perast. A jest o czym opowiadać 😛

Miasteczko Perast u Podnóża Góry Kason to Perła Czarnogórskiego Adriatyku. Bez dwóch zdań 😛

 

Perast – Zatoka Kotorska i Małe Miasteczko u Stóp Góry Kason.

    Wybrzeże Kotorskie u podnóża góry Kason (873 m n.p.m.) i małe miasteczko, w którym próżno szukać japońskich turystów czy kilkudziesięciu osobowych grup zorganizowanych. Tutaj króluje spokój, cisza i relaks. Sam Perast to niemalże jedna spacerowa uliczka (piszę spacerowa, gdyż ruch samochodowy jest ograniczony). Dobra, jako tako widzicie to miejsce. Przejdźmy więc do naszej  zwariowanej historii, czyli przed Wami: trasa Kotor – Perast 😛

 

12 Niemożliwych Do Pokonania Kilometrów, Trasa Kotor – Perast.

Czekamy na Przystanku, Faza: Grzeczni Turyści.

    Był to nasz drugi dzień w Kotorze. Hmm… trudno to nazwać dniem, gdyż wczoraj przybyliśmy do miasta chyba około godziny 23.00. Dzisiaj troszkę się poszwendaliśmy i późnym południem udaliśmy się na przystanek autobusowy. Celem był pobliski Perast, perła czarnogórskiego Adriatyku.

    Czekamy, czekamy i czekamy. Wiadomo, że bałkańskie poczucie czasu jest z goła inne od naszego. To była jednak gruba przesada. Poza tym chcieliśmy przejść się po miasteczku jeszcze przed zachodem słońca, a na następny dzień już mieliśmy inne plany. Wycieczka musiała odbyć się właśnie dzisiaj!

 

Kciuk w Górę, Żarty się Skończyły!

    Na przystanku siedzi kilka pań, Amerykanek bodajże. Mówią, że wszystko tutaj się tak spóźnia, trzeba poczekać. Do tego żar leje się z nieba, ale jednak słońce zamierza niedługo schować się za horyzont. Cholerka. Trzeba działać, nie ma siły. Stajemy przy drodze, kciuk w górę, uśmiech nr 5 i działamy.

    Do jasnej ****. Właśnie odkryliśmy miejsce – koszmar autostopowicza. I jest to oczywiście Kotor. Akurat kiedy wyjątkowo zależy nam na czasie. Wszechświat musi nas kochać…

    No i co? Stoimy jak debile przy tej drodze, a efektów jak nie było, tak nie ma. Jednak szczęście postanowiło nawiedzić nas ponownie 😛 Kawałek dalej pojawił się pewien facet. A potem wystawił kciuk do góry. Do tego chce jechać w tę samą stronę! Suuuuperancko! Już biegniemy się zapoznać.

 

Prawdziwych Przyjaciół Poznaje się w Biedzie, Ostre Negocjacje.

    Tajemniczy autostopowicz okazał się super-miłym Serbem o imieniu Milan, udającym się trochę dalej za Perast. Ogólnie wszystko wygląda idealnie: świetny kompan podróży, prawie ten sam cel, tylko… transportu brak. Towarzysz niedoli mówi, że kotorscy kierowcy bardzo niechętnie biorą autostopowiczów. Rejon jest zdecydowanie zbyt mocno nastawiony na turystykę. Nieciekawie… A może wspólnie zamówimy taksówkę?

    Pomysł wydaje się wreszcie wykonalny. Teraz tylko trzeba wprowadzić go w życie i jedziemy do celu. Na parkingu akurat stoją dwa pojazdy. Milan twierdzi, iż wynegocjuje lepszą cenę niż my, jako że mówi w niemalże tym samym języku, co potencjalny kierowca. Rozpoczyna negocjacje. A te nie za bardzo przypadły mi do gustu… Koleś ewidentnie przegrywał. Zdecydowałam się wkroczyć do akcji i podeszłam do drugiego auta.

    Po chwili zaczęliśmy krzyczeć do siebie ceny, jakie udało się ustalić. Prowadziliśmy licytację na ulicy zaraz przy przystanku autobusowym, gdzie inni turyści nie mogli uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. Nawet taksówkarze ewidentnie się poddali i porzucili myślenie o własnym biznesie, i bawili się razem z nami. Po ustaleniu mocno korzystnej dla nas ceny, pierwszy kierowca mówi: „pass”, a my wsiadamy do drugiej taksówki. Wreszcie jesteśmy w drodze!

 

Perła czarnogórskiego Adriatyku, Boka Kotorska.

    Wysiadamy z auta i ruszamy na podbój miasteczka. Główna szosa omija osadę, dzięki czemu zyskujemy tutaj zarówno aurę miejsca zagubionego w czasie i przestrzeni, jak i podążające za tym ciszę i spokój. Mijamy bramę, która blokuje dostęp do głównej (a właściwie jedynej) ulicy tej miejscowości. Wszystko tutaj spowalnia tempo, nie ma tłumów turystów, nikt się nie przekrzykuje. Króluje cisza i spokój, piękne widoki na górę Kason, zatokę Kotorską i wszechobecne kwiaty. Nie cumuje tutaj pięć ogromnych statków wycieczkowych, a ledwo kilka malutkich lokalnych łódeczek, nawet woda porusza się leniwie. Jest po prostu idealnie!

    Zatoka Kotorska prezentuje się wręcz wyśmienicie, a sam Perast jest jednym z jej najbardziej magicznych miejsc. Często określany jest jako perła czarnogórskiego Adriatyku. A takie tytuły nie rozdaje się za darmo 😛 Osada wygląda jak zagubiona w czasie. Pełna jest pięknych weneckich kościółków i budynków. Jest też kilka opuszczonych i spalonych domów. Bardzo podobał nam się fakt braku nowoczesnej zabudowy (w odróżnieniu do Kotoru, gdzie nowe budynki znajdziecie bez trudu).

Piękna Zatoka Kotorska.

 

Powrót Autostopem, Trasa Kotor – Perast.

    Wypad nie mógł zakończyć się inaczej, jak… spóźnieniem na ostatni autobus. No to klapa. Taksówek ani widu, ani słychu. Wszyscy na pewno stacjonują w Kotorze xD No to co? Ponownie kciuk w górę i liczymy na szczęście. I tym razem szybki sukces nas zaskoczył!

    Zabrała nas urocza parka Rosjan, którzy przyjechali tutaj na swoją sesję ślubną. Jeszcze do nich wrócimy w kolejnym poście o Kotorze 😛 Bo jak się okazuje, nie było to nasze ostatnie spotkanie…

 

Perast, a Kotor. Nasze Wrażenia i Pomysły.

    Samo zwiedzanie nie zajmuje dużo czasu. Nie ma tutaj w sumie wiele do zobaczenia, a pewnie nie jeden by rzekł, że nie ma właściwie nic. No cóż. Nam właśnie o to chodzi xD Ludzie relaksują się w restauracjach z widokiem, dzieci bawią się na spokojnej ulicy, puszczają bańki i rozkoszują się słodkościami dzięki obecności budki z jedzeniem przy deptaku. Dorośli pływają, opalają się i powoli sączą wino.

    Perast to świetna alternatywa i uzupełnienie dla zwiedzających Kotor. A może nawet lepsze miejsce na bazę wypadową w tym rejonie? Oczywiście, warto odwiedzić Kotor. Dużo się tam dzieje i wiele można zobaczyć, ale ceny noclegów są wręcz szalone. Może warto właśnie rozważyć relaks i nocleg w mniejszej mieścinie, a wyskakiwać na wycieczki do turystycznego giganta?

 

Co może się Wam jeszcze spodobać? Cassis (Francja), Monemwasia (Grecja), Koper i Piran (Słowenia).

 

Leave a Reply

Facebook