Skip to main content

Nikt nie mówił, że będzie łatwo… A jednak pierwsza część trasy to kaszka z mleczkiem (oj, bardzo spektakularna kaszka!). Teraz już jednak wiemy w czym rzecz: to dopiero druga część jest prawdziwie wymagająca. Baaardzo zróżnicowany teren, mniej więcej 5 kilometrów łażenia po śniegu (wiadomo, to zależy od warunków na szlaku), mocne zmęczenie materiału, ból w kolanie (ostatnio chodzę z usztywnieniem, bo ewidentnie dzieje się coś złego… ale do lekarza jakoś mi nie po drodze), no i te przeklęte łańcuchy… Szlak Fimmvörðuháls pokazał na co go stać.

 

Zróżnicowany krajobraz na trasie.

 

Baldvinsskali Hut – Þórsmörk, czyli spacer między lodowcami

Wychodzimy z chaty, czujemy, że temperatura spada i wiemy, że szansa na kapryśną i niestabilną pogodę wzrasta. No cóż, szykowaliśmy się na trekking między lodowcami, można się było tego spodziewać.

Jesteśmy już całkiem wysoko i powoli zbliżamy się do najwyższego punktu na trasie. Nic więc dziwnego, że kilka razy przekraczaliśmy bardzo pokaźne pola śniegu (koniec lipca 2020). Jakby tego było jeszcze mało, to trafiliśmy na niezwykle stromy fragment (jeszcze kilka stopni i chyba czekałaby nas wspinaczka), a samopoczucia nie poprawiała świadomość, że pod śniegiem płynie woda (nie dało się jej nie słyszeć). Ta część bywa dość męcząca, głównie ze względu fakt, że łażenie po śniegu jest najzwyczajniej w świecie niewygodne. Jednak widoki i sama satysfakcja z pokonanego już dystansu, rekompensują wysiłek. Po wschodniej stronie zobaczycie kolejną chatkę (podobno lepiej wyposażoną), ale jeżeli nie planujecie spędzać tu nocy, to nie ma sensu specjalnie odbijać z trasy.

Ta część szlaku może być dość niebezpieczna ze względu na niestabilną pogodę, czasami tak różną od tej w Skógar. Letnie burze śnieżne, mgła czy po prostu niższa temperatura mogą Was nieźle zaskoczyć, więc bądźcie przygotowani.

 

Zaczynamy drugą połowę!

 

Łańcuchy – Najtrudniejszy punkt szlaku Fimmvörðuháls

Od najwyższego punktu na szlaku Fimmvörðuháls jest już praktycznie tylko z górki (piszę praktycznie, bo dla mnie najtrudniejsza część będzie później). Ludzie, którzy nie borykają się z problemem, jakim jest lęk wysokości twierdzą, że w tym momencie to praktycznie robota jest już zrobiona, teraz tylko zejście. Taaak, jasne xD

Kiedy zobaczycie oba lodowce jednocześnie (Eyjafjallajökull i Mýrdalsjökull), Waszym oczom ukaże się również podejrzanie świeże pole lawy. To pamiątka po słynnym wybuchu w 2010 roku. Nigdzie jeszcze nie widzieliśmy takiej świeżynki. Poza oczywistą lawą, przed nami widać jeszcze czerwone szczyty. Kolory pojawiają się nagle i bez ostrzeżenia. To Magni i Módi (w nordyckiej mitologii są to imiona synów Thora), nowe góry utworzone przez wspomnianą erupcję.

Powoli schodzimy w dół, Þórsmörk jest już w zasięgu wzroku, przerwy zdjęciowe robią się coraz dłuższe i dłuższe. Trochę pada, a tajemniczego charakteru tego mrocznego miejsca dopełnia gęsta mgła. Po chwili naszym oczom ponownie ukazuje się kolejna ogromna warstwa śniegu. I wszystko byłoby OK, gdyby nie fakt, że znowu jest mega stromo. Decyzja jest jednogłośna: zjeżdżamy! xD

Adrenalinka podskoczyła, endorfiny również, ale zabawy o wyższym czynniku ryzyka jeszcze się nie skończyły. Oto moja zmora: stroma część szlaku z łańcuchami. Idziemy powoli, noga za nogą, ja oczywiście staram się nie patrzeć w dół i pełną uwagę poświęcam solidnym łańcuchom. Co jakiś czas komuś poślizgnie się noga, a moje serce staje. Doprawdy nie wiem jakim cudem przeszłam ten fragment i już totalnie nie rozumiem, jak można się tego nie bać?! Przecież reszta ekipy nie mrugnęła nawet okiem, a Piotr się chyba nawet nie wspomagał łańcuchami… Szaleństwo, po prostu szaleństwo.

 

Pierwsze spojrzenie na Þórsmörk to chwila, której nie da się zapomnieć.

 

Þórsmörk - Dolina Thora

Moje emocje opadają i powoli wracam do stanu używalności, a krajobraz chyba chciał mi w tym procesie bardzo pomóc, bo nagle zrobiło się spokojnie, a wręcz nudno xD Kurde tak źle i tak niedobrze xD Kroczyliśmy po kamienistej pustyni z prawie zerową widocznością. Tutaj można przyspieszyć kroku, by nadrobić stracony czas przy tych cholernych łańcuchach.

Nie martwcie się jednak. Nudna część nie trwa wiecznie xD Zaraz naszym oczom ukażą się góry, doliny, wąwozy, magiczne formacje skalne, małe rzeczki, wróci też roślinność. Och, Fimmvörðuháls to istny raj dla zapaleńców górskich wędrówek, miłośników pięknych widoków i fotografów! Nasza grupa oddala się coraz bardziej, ale my nie możemy się powstrzymać. To przerwa na drona!

Wracamy na szlak… i znowu mój lęk wysokości daje o sobie znać. Ostatnie zejście (spektakularne oczywiście!) było znowu wielkim wyzwaniem dla mnie. Było stromo, czasami nawet z obu stron, a w takiej sytuacji moja silna wola życia głośno krzyczy ratunku xD No cóż, zajęło to troszkę dłużej niż powinno, ale daliśmy radę i dotarliśmy do absolutnie magicznego, wyjątkowego, WYBITNIE ZALESIONEGO i mrocznego Þórsmörk. Dolina Thora należy teraz do nas! 😊

 

Básar – Nasza propozycja noclegowa

Ze szlaku Fimmvörðuháls schodzi się niemalże prosto na camping Básar. Tutaj rozbijamy namiot wśród drzew i całej reszty zielonej roślinności. Otwieramy winko i łapiemy siły na następny dzień 😛 Jeżeli nie podoba się Wam ta miejscówka, to w Þórsmörk funkcjonują jeszcze 2 inne miejsca noclegowe: Thorsmork Skagfjörðsskáli i Volcano Huts Þórsmörk. Ostatnie szczególnie polecane jest dla uczęszczających szlakiem Laugavegur (55 kilometrów trasy Landmannalaugar – Þórsmörk).

Sam Básar jest hmm… wystarczający. Jest tutaj wszystko czego potrzeba, ale jest też skromnie. Znajdziecie mocno zużyte miejsce na grilla, małą informację ze sklepikiem (dostępna nawet kawa za 300 ISK i słabe piwo 2.25% za 500 ISK), są też toalety i to jeszcze w takim stanie, że nie boimy się tam wejść. Jest przyzwoicie, nie ma co narzekać 😛

Camping: 1700 ISK za osobę.

 

Básar – Czas na relaks.

 

Fimmvörðuháls. Kilka rad dla łazików.

  • Transport: jeżeli macie swoje auto, polecamy zostawić je w Hvolsvöllur (tutaj zatrzymują się autobusy jadące w kierunku Þórsmörk), niektórzy parkują też przy Seljalandsfoss (700 ISK), ale szczerze mówiąc to nie zauważyliśmy, żeby bus się tutaj zatrzymywał. W każdym razie do Skógar z Hvolsvöllur możecie dojechać taksówką (bardzo droga zabawa, pewnie ok. 20 000 ISK), łapać autostop, bądź liczyć na dość rzadkie połączenia autobusowe. Z Þórsmörk należy wrócić specjalnym tzw. górskim autobusem, którym na spokojnie przejedziecie 10+ rzek po drodze. Autobus oczywiście zatrzymuje się w Hvolsvöllur (potem Selfoss i Reykjavík). Autobus w jedną stronę: 6500 ISK
  • Szlak: Fimmvörðuháls jest bardzo dobrze oznaczony, my nie wspomagaliśmy się żadnymi mapami, ale oczywiście warto mieć dodatkowe zabezpieczenie.
  • Pogoda: Trzeba być po prostu gotowym na wszystko. Słońce, wiatr, deszcz, śnieg, zimno, ciepło… Po prostu wszystko. Nie zapomnijcie o czapce, rękawiczkach, szaliku (czy bufce), okularach przeciwsłonecznych, porządnych butach trekkingowych, odzieży odpornej na wiatr i deszcz. Wypada też mieć wodoodporne nakrycie na plecak.
  • Czas: Zacznijcie wcześnie rano. Może się okazać, że na trasie spędzicie trochę więcej czasu niż początkowo zakładaliście 😛
  • Woda: nie bierzcie za dużo na swoje barki. Przynajmniej na początkowym etapie wędrówki świeżej górskiej wody będzie pod dostatkiem 😊
  • Duże plecaki: Zdecydowaliśmy się na nocleg, więc potrzebowaliśmy namiot, materace, śpiwory itp. itd… Oczywiście nie chcieliśmy takiego bagażu nosić na plecach! Co zrobić? Wbić na dworzec autobusowy BSÍ w Reykjavíku, podejść do okienka firmy Reykjavík Excursions i nadać sztukę bagażu za 2000 ISK 😊 Tym sposobem bagaż będzie czekać na Was już na miejscu, pamiętajcie jednak o kilku ważnych rzeczach. 1 – trzeba być na BSÍ jakieś 10 minut przed odjazdem autobusu (w naszym przypadku była to godzina 6.50 rano), 2 – musicie dotrzeć do Þórsmörk jeszcze przed zamknięciem recepcji na campingu (bodajże 22.00), 3 – dokładnie opiszcie swoje torby (imię i nazwisko, numer telefonu, data przybycia, który wybieracie camping).
  • Dodatkowo: Oczywiście sprawdźcie dokładnie pogodę i zarezerwujcie transport oraz nocleg z wyprzedzeniem.
  • Zabierzcie ze sobą dużo pozytywnej energii. Na pewno się przyda 😛

 

Podobne posty: Góry Przeklęte (Kosowo), Olimp (Grecja), Zugspitze (Niemcy)

Islandia – karta kraju, podstawowe informacje, inne posty i filmy.

 

Leave a Reply

Facebook