Skip to main content

    Z mojego profesjonalnie przypiętego do paska, walkie-talkie niesie się głos. ‘Vantar fleira fólk, Vantar fleira fólk’ woła pośród szumów i zakłóceń. Informacja ta znaczy nie mniej i nie więcej niż to, że jest nas po prostu za mało. Spodziewamy się dzisiaj około tysiąca owiec, a jest nas grubo poniżej 50 osób… Otacza nas oszałamiające piękno natury. Nie da się ukryć, że Islandzkie Fiordy Zachodnie robią robotę. Szkoda, że nie mamy czasu na kontemplację i cały czas uważnie kierujemy się w dół. Spotykamy się przy Rétt, czyli za jakieś 20 kilometrów…  Rozpoczął się Réttir.

Réttir to Wielkie Wydarzenie. Zrobimy co w Naszej Mocy, by Islandzkie Owce Wróciły na Zimę do Domu!
A Właściwie to Sprowadzimy je do Zagrody (Rétt).

 

Réttir? O co chodzi?

    Pewnie większość z Was słyszała opowieści i legendy o islandzkich owcach. Że na wyspie jest ich ponad dwukrotnie więcej niż ludzi, że pozyskiwane z nich mięso jest najlepsze na świecie, że ogólnie zwierzęta te żyją sobie gdzie chcą i jak chcą. I generalnie to wszystko prawda.

    Owce stanowią integralną część Islandii i utrzymują mieszkańców wyspy od wieków. Około 800 000 wędrujących po kraju osobników jest stosunkowo tanim źródłem mięsa i wełny. Hodowla innych zwierząt nie jest już tak popularna. Od czasu do czasu można zauważyć jakieś krowy, trochę częściej konie.

    No dobra, ale co z tymi owcami? Otóż po sezonie rozrodczym (wiosna), owieczki zostają puszczone niemalże wolno. Wałęsają się nie tylko po wsiach, ale i po drogach, mostach, skaczą sobie z kamyczka na kamień, skubią trawę gdzieś nad przepaścią. Kilka miesięcy takich wędrówek i kończą głęboko w górach. A lato przecież szybko się kończy.

    Na zimę trzeba te wszystkie zbłąkane owieczki jakoś sprowadzić. I o to właśnie chodzi. O ich szczęśliwy powrót do domu. No, ale czy szczęśliwy to zależy od punku widzenia…

 

Réttir i Rétt.

    Réttir to wielkie wydarzenie. Szczególnie w małych społecznościach. Tutaj pracują wszyscy. A w mniej bądź bardziej dostępne góry ludzie udają się pieszo, na quadach czy koniach. Towarzyszą im wytrenowane i mocno podekscytowane wydarzeniem owczarki. Zadanie do wykonania to sprowadzenie owiec z określonego obszaru na niziny, prosto do dziwnego okręgu. Ten okręg to Rétt – specjalna zagroda, w której farmerzy sortują swoje okazy.

 

Réttir. Fiordy Zachodnie, Wrzesień 2018.

Farma na Fiordach Zachodnich. Pierwsze Wrażenie.

 

    Fiordy Zachodnie. Jedna z ciekawszych części Islandii. Gdzieś tutaj położona jest farma, na której będziemy mieszkać przez najbliższe 3 dni. Wyobraźnia szaleje. Na pewno spodziewamy się pięknych widoków, soczystej zieleni, może szumu szalejących fal. Jednak to, co zastaliśmy na miejscu wprawiło nas w absolutne osłupienie.

    Wyobraźcie sobie fiord. Zimne wody oceanu wlewają się do zatoki, głęboko wcinającej się w głąb lądu. Z trzech pozostałych stron miejsce okalają strome ściany. Co jakiś czas widać próbujący się wybić mały wodospad. Jeden właściwie jest dość spory. Płynie z niego ciepła woda, wokoło bucha para. W takim właśnie otoczeniu przyszło nam spędzić ten niezwykle ciepły i słoneczny wrześniowy weekend (najwyższa temperatura, jaką odnotowaliśmy to 22 stopnie Celsjusza).

    Na farmie nie było ani zasięgu, ani internetu. Ale kto by się tym przejmował?! Świeci słońce, jest przyjemna pogoda, piękne okoliczności przyrody… basen i jacuzzi zasilane wodą prosto z wodospadu (temp. nawet ponad 40 stopni).

    Jednak nie przyjechaliśmy tutaj dla relaksu. Następnego dnia rano wstajemy wcześnie i wyruszamy w góry.

Fiordy Zachodnie: Bezpośrednia Okolica Naszej Farmy.

 

Réttir, czyli ponad 20 kilometrów górskich wędrówek w trudnym terenie.

 

    Pobudka, szybkie śniadanko składające się z pasty rybnej, sałatki z krewetkami oraz kilku innych smakołyków, i czas ruszać! Wpakowaliśmy się w kilka samochodów, które następnie trzeba było zostawić parę kilometrów dalej. Tam czekały na nas auta terenowe. Szybko wyjechaliśmy poza tradycyjną trasę. Nasza droga wiodła wysoko w góry, po dołach, wielkich jak rzeki kałużach i błocie. Przyjemnie było patrzeć na dziki krajobraz za oknem, tak niedostępny dla zwykłych zwiedzających. Mocno czuliśmy ducha czającej się przed nami przygody!

    Wysiedliśmy z aut gdzieś daleko, w naszym odczuciu – całkowicie poza mapą, całkowicie poza światem xD Okazało się jednak, że nadal nie osiągnęliśmy punku zero. Teraz czeka nas wędrówka do doliny, gdzie zaczyna się misja.

    Trochę pod górę, trochę w dół, trochę pseudo wspinaczki. Nie powiem, żeby trekking był jakoś szczególnie trudny, jednak już na pierwszy rzut oka widać było różnicę między Polakami a Islandczykami. Ci pierwsi ciężkim krokiem próbowali nadążyć za śmiało i lekko stąpającymi mieszkańcami wyspy. Tym wędrówka w ogóle nie sprawiała żadnej trudności. Farmerzy zatrzymywali się często i czekali na resztę. My ostro parliśmy do przodu. Musieliśmy być w pierwszej grupie, byśmy mieli czas na częste przerwy na strzelanie fotek po drodze.

    W pewnym momencie zaczęliśmy się rozdzielać. Po dwie osoby na spory fragment doliny. Te dwie osoby nie miały spacerować razem, a rozdzielić się ponownie za jakiś czas. Chodziło o to, by „pokryć” ludźmi całą dolinę. Wszystko póki co wydawało się dość proste i logiczne.

Fiordy Zachodnie poza Szlakiem: Islandzkie Owce Czekają!

 

Réttir w Praktyce.

 

    Zaczynamy schodzić. I nagle w całej swej pięknej okazałości objawia nam się praktyczna forma tegoż trekkingu. Schodzimy niemalże w linii prostej, bez szlaków, wyznaczonych ścieżek, ułatwień. Po prostu my i dzika islandzka natura. Każdy miał do pokonania inny teren.

    Piotrek na początku beztrosko zjeżdżał po śniegu, a później okazało się, że biegał po mokradłach za kilkoma szalonymi owcami. I mógł tak sobie biec niemalże bez celu… gdyż taka owieczka potrafi rozwinąć niezłą prędkość i utrzymać ją przez jakieś 10 minut.

    Ja z kolei miałam do pokonania dość stromą ścianę w dół. Kamienie obsuwały się pod moimi nogami, ale parłam do przodu. W pewnym momencie ziemia zrobiła się niebezpiecznie mokra, zaczęłam się ześlizgiwać i zapadać. Wszystko na raz. Schodziłam… po dość szerokim wodospadzie! Cholerka! Trzeba pomyśleć.

    Pierwsze co, to zatrzymałam się i schowałam aparat do plecaka. Nie ma teraz czasu na zdjęcia. Biorę w rękę walkie-talkie i pytam, czy ktoś mnie widzi. Na szczęście Piotrek jest blisko. Widzę jak wchodzi na małe wzniesienie. Kieruje mnie bezpiecznie między wodą na stabilny grunt. Mimo to nadal się ślizgam. Jestem cała przemoczona i ubłocona, zjeżdżam więc po skałach. Udaje mi się jednak opanować sytuację. Rozglądam się. Hmm… nadal nie jest idealnie xD Zeszłam po pionowej podmokłej ścianie prosto między dwie rzeki, które przede mną łączą się w jedną. Teraz muszę znaleźć najlepsze miejsce na przeprawę. Aaa… zaznaczyłam już, że mam paraliżujący lęk wysokości? xD To zejście zapamiętam do końca życia 😛

    W międzyczasie z walkie-talkie słychać głosy, że ktoś musi się wrócić na poprzednią półkę skalną, bo zostały tam 3 owieczki. Gdzieś w oddali widzimy Islandczyków pokonujących przeszkody, pozostające niemalże poza zasięgiem naszej wyobraźni. Strach nas paraliżował na samą myśl co oni tam robią, i to jeszcze przy takim wietrze… Co tu dużo mówić – każdy przeżywa swoje przygody xD

    Kiedy stanęliśmy już na stabilnym gruncie w dolinie, okazało się, że kolejne pułapki dopiero przed nami. Mocno podmokły, wręcz bagnisty teren utrudniał marsz. Co jakiś czas wpadaliśmy niemalże po pas w niepozorne dziury.

Fiordy Zachodnie i ich Piękno… ale Gdzie te Owce??? Rétt już Gotowy.

 

Rétt i Wielkie Sortowanie.

 

    Wreszcie widać schodzące już ze wszystkich stron owieczki. Niesamowite ilości owieczek. Dość szalonych, zmęczonych, próbujących ucieczki, zdziwionych nową sytuacją. Jedna owca była tak padnięta, iż nie mogła iść dalej sama, toczyła pianę z pyska, miała wielkie przerażone oczy. I mimo, iż część zwierzyny idzie pod nóż, to Islandczycy traktują je z wielkim szacunkiem. Zorganizowali transport dla zmęczonego zwierzęcia, a w samej zagrodzie znaleźli jej oddzielne miejsce, by mogła odpocząć i się uspokoić.

    Dochodzimy do głównej ulicy. Okazuje się, że jest wyłączona z ruchu samochodowego. Stoi rząd samochodów, turyści nagrywają filmiki, są tutaj też pozostali okoliczni mieszkańcy. Całe rodziny przyszły zobaczyć powracające po lecie stada. Wręcz czuć namacalne szczęście ludzi, a podniosła atmosfera i radosna celebracja wiszą w powietrzu.

    Owce zaganiane są do specjalnej zagrody (Rétt). Teraz odbywa się sortowanie, co oznacza, że praca już skończona. W aucie czekają kanapki i zimne piwko. Kiedy farmerzy otaczają Rétt i próbują zapanować nad zwierzyną, dla nas zaczyna się impreza 😛 Po powrocie na farmę od razu wskakujemy do basenu, a potem konsumujemy tradycyjną islandzką zupę z owcy – kjötsúpa. Przysmak, który mocno polecamy!

Rétt to Miejsce, Gdzie Sortujemy Owce na Islandii.

 

Réttir = Nieuzasadniona Rzeź???

 

    Od razu uprzedzę wszelkie negatywne odczucia obrońców zwierząt. Tak: Réttir ma na celu przeprowadzenie rzezi wśród owiec, a przynajmniej części z nich. Śmiało można powiedzieć, że owce utrzymują mieszkańców wyspy. Zatem duża część staje się źródłem pożywienia i wełny, reszta sprowadzi na świat kolejne pokolenie owieczek już na wiosnę. Pamiętajcie, że gdyby owce nie wróciły na zimę – umarłyby w górach, w męczarniach. W ten sposób mogą radośnie hasać po górach i dolinkach, i cieszyć się wolnością, póki czas. Nikt ich nie więzi. Owieczki żyją sobie szczęśliwie i beztrosko 😛 Dlatego też mięso islandzkich owiec nie ma sobie równych

    Po wydarzeniu pozostały wspomnienia. Réttir to całkowicie naturalna sprawa dla wszystkich Islandczyków. Nawet Ci mieszkający w miastach, często pojawiają się na farmach przy takich okazjach. Jest to wspaniała forma pomocy połączonej z całkowicie darmową porcją agrokultury.

    Z drugiej strony Réttir to wydarzenie całkowicie niezwykłe dla turystów. Uczestnicząc w nim poczuliśmy się jak lokalsi, członkowie społeczeństwa tej wyjątkowej wyspy. Towarzyszyło nam cudowne uczucie dawania czegoś od siebie, nie tylko korzystania z Islandzkich uroków. Mamy nadzieję, że wyczyn ten powtórzymy już za rok. I gorąco polecamy Réttir wszystkim wielbicielom zwierząt i natury.  No i oczywiście wydarzenie odbywa się na terenie całej Islandii, my akurat wybraliśmy się na Fiordy Zachodnie na farmę rodziny kumpla. To jak, widzimy się we wrześniu? Dodatkowe ręce do pracy zawsze się przydadzą 😛

Podobne posty: Góry Przeklęte (Kosowo), Zugspitze cz.1 (Niemcy), Olimp (Grecja)

Karta kraju, podstawowe informacje i posty – Islandia

 

 

Leave a Reply

Facebook